Za kilka dni przypada jedno z najpiękniejszych świąt w roku. Nie tylko dlatego, że to Dzień Matki ale także dlatego, iż obchodzimy je w maju. Proszę więc wszystkie majowe kwiaty dla naszych Mam… Może dlatego ,że na nie tak bardzo zasługują to święto jest w tym najpiękniejszym miesiącu roku.
Wszyscy Je mamy lub…. mieliśmy. I chociaż nie musimy o tym dyskutować, ani szczególnie przekonywać dla wszystkich jest jasne, że bez Nich nic by nie było.
Pamiętajmy więc o naszych Mamach, nie odkładajmy niczego na jutro, rozmawiajmy , odwiedzajmy Je, otoczmy opieką, sprawiajmy radość.
Mój dzisiejszy post będzie bardzo osobisty… będzie o mojej Mamie. Odeszła niedawno , na początku tego pięknego miesiąca i dlatego będzie on odtąd czasem szczególnym dla mnie już na zawsze. Nie chcę epatować tym wszystkim, co w takich okolicznościach byłoby uzasadnione. Chcę po prostu być z nią jeszcze chwilę przez to, że o Niej wspomnę i napiszę.
W czym była dla mnie niedoścignionym wzorem, co udało Jej się przekazać, zaszczepić, wyuczyć ,za co zwyczajnie Mamę podziwiałam i za co jestem szczególnie wdzięczna. Myślę o tym każdego dnia, przetwarzam , analizuję ale przecież o wszystkim nie napiszę. Dużo musiałabym pisać a wszyscy mamy swoje własne wspomnienia związane z naszymi Mamami, więc tylko wspomnę takie drobne kobiece sprawy.
Od kilku lat Mama mieszkała u mnie w Krakowie, gdyż wymagała już stałej opieki, chodzenie sprawiało jej problem. Wszyscy więc pilnowaliśmy, aby się nie przewróciła. Mimo wielu ograniczeń związanych z chorobą, każdego dnia dawała przykład tego, jak bardzo do końca chciała być Kobietą. W swoim pokoju na stoliku miała swój zestaw do makijażu i lusterko. Codziennie bardzo dokładnie (choć poprawiała wiele razy) podkreślała sobie brwi ,pudrowała policzki i malowała usta. Zawsze ubierałam Mamę w sukienki do których jeszcze przed śniadaniem zakładała korale.
Wybierałyśmy je razem. Czasem zmęczona zastanawiałam się dlaczego nie potrafię Jej odmówić założenia cienkich rajstop, kiedy prościej, łatwiej dla mnie i cieplej dla Mamy byłoby zaproponować dresy. Ale czułam, że odebrałabym Jej atrybuty kobiecości a tego nie mogłam i nie chciałam zrobić. Takich pozornie mało istotnych zachowań i symboli było oczywiście więcej. Zastanawiałam się nad tym szczególnie wtedy, gdy sama będąc zmęczoną nie miałam siły aby „dobrze wyglądać”. Mając skończone 86 lat tnie myślała o odchodzeniu . Do końca ciekawa świata, przyrody [lubiła programy przyrodnicze], wrażliwa na ludzkie problemy, ciesząca się z gości w domu, pamiętająca o wszystkich najbliższych. Podziwiała kwiaty w ogrodzie i liczyła ze mną rybki w oczku wodnym. Przed snem sprawdzała czy zajął już swoje miejsce w Jej pokoju jeden z moich psów, który chodził za Nią krok w krok. Nigdy nie osądzała, nie wywierała presji, pozwalała nam na własne wybory, cierpliwa , pracowita i pokorna w chorobie. Siadając do śniadania zawsze mówiła dzień dobry i nawet, gdy już miewała czasem zaniki pamięci, nigdy nie zapomniała powiedzieć mi przed snem „dziękuję ci córeczko”. Dlaczego o tym piszę… bo to były takie zwykłe, ale niezwykłe sprawy.
Ps. Prawie każdą, nowo zaprojektowaną kolię Animy przynosiłam Mamie, żeby zrobić Jej przyjemność i poddać cenzurze. Zawsze prosiła o lustro i sprawdzała w której Jej dobrze, ale mój surowy Cenzor chwalił wszystkie. Miała też swoją osobista kolekcję z Animy. Jeden raz pozwoliłam Mamie kupić kolię z mojej pracowni, gdyż powiedziała, że musi mi zapłacić… na szczęście.
Zawsze czułam jak bardzo Mnie kochasz i dziękuję Ci ,że byłaś właśnie moją Mamą.
Magdalena